Podróże

Las Vegas

Sen o Las Vegas

Piękna pogoda, na błękitnym niebie tylko rzadkie białe obłoczki. Spacerujemy urokliwymi, wąskimi uliczkami Wenecji spoglądając na płynące powoli po wodzie gondole i wsłuchując się w donośny śpiew gondolierów. Następnie przechodzimy przez ulicę i wchodzimy do Rzymu. Widzimy przepiękne fontanny ozdobione rzeźbami. Po chwili kilka szybkich zdjęć pod wieżą Eiffla i już zmierzamy w stronę zamku Króla Artura. Kolorowe wieżyczki robią wrażenie! Podziwiamy stojącą obok Statuę Wolności. Jesteśmy już zmęczeni, dlatego decydujemy, że znajdującą się niedaleko egipską piramidę zobaczymy już następnym razem… Brzmi jak mocno nierealny, niesamowity sen? Tymczasem to opis kilkugodzinnego spaceru po Las Vegas. Czy aby jednak na pewno jest tak cudownie?

Miasto na pustyni

Vegas jest młodym, ledwie ponad stuletnim miastem. Powstało po dotarciu w to miejsce kolei łączącej Los Angeles, Salt Lake i San Pedro w 1905 roku. Pierwsze kasyna w mieście nie miały łatwo – stan Nevada zakazał hazardu w 1910 roku. Sprowadziło to rozrywkę do podziemia, co sprawiło, że miastem zainteresowały się grupy przestępcze. Kiedy w 1931 roku Nevada zniosła zakaz, mafie ze wschodniego wybrzeża już na dobre zakorzeniły się w Sin City. W tym samym roku rozpoczęto budowę Zapory Boulder, która następnie zmieniła nazwę na Zaporę Hoovera (relacja z naszej wizyty na zaporze). Napływ tysięcy robotników w okolice napędził rozrost branży hazardowej i prostytucji. Do miasta przyjeżdżało też coraz więcej gangsterów.

Jednym z najbardziej znanych był Benjamin „Bugsy” Siegel, który za pieniądze z handlu narkotykami w 1946 r. otworzył kasyno Flamingo. Dzięki zmysłowi biznesowemu Siegel ściągnął na uroczyste otwarcie masę celebrytów z Holywood. Bugsy został zamordowany rok później, jednak jego wizja Vegas przetrwała. Kolejne rodziny mafijne otwierały nowe kasyna, a dzięki obecności celebrytów miasto zyskiwało na popularności.

Old Downtown

Miasto Grzechu to dla nas tylko przystanek w drodze do głównego celu, którym jest Wielki Kanion. Jednak skoro już tutaj wylądowaliśmy, postanowiliśmy spędzić trochę czasu zwiedzając i próbując zrozumieć fenomen tego miejsca. Już na lotnisku zdajemy sobie sprawę gdzie jesteśmy. W terminalach łatwiej o maszynę w stylu „Jednoręki Bandyta” niż o miejsce w którym można się posilić. Poznawanie miasta zaczynamy wieczorem w Old Downtown. Po wyjściu z hotelu podążamy za innymi i szybko trafiamy na Freemont Street. Ulica tętni życiem. Pełno tu sklepów znanych sieciówek, neonów i oczywiście kasyn. Pod dachem pasażu co kilka minut suną podwieszeni na linach amatorzy mocnych wrażeń. Na scenach muzyka na żywo, między innymi znakomity rockowy zespół Alter Ego.

Mijamy całą masę chwiejących się na nogach, rozwrzeszczanych, pijanych turystów. Alkohol leje się strumieniami w przyulicznych barach i na samej ulicy. W powietrzu unosi się zapach marihuany – Nevada jest jednym ze Stanów, gdzie jest w pełni legalna. Przechodniów natarczywie zaczepiają przebierańcy, którzy za kilka dolarów proponują zrobienie sobie zdjęcia. Wśród nich mocno roznegliżowane brazylijskie tancerki samby, policjantki zakuwające w kajdanki mniej uważnych spacerowiczów, czy plażowiczki w bikini z motywem flagi Stanów Zjednoczonych, które nie jest w stanie zakryć sztucznie powiększonych części ciała. Na wychodzących na ulicę ladach barowych tańczą striptizerki. Amerykanie potrafią się bawić – wszystko wkoło przypomina olbrzymi i mocno już rozkręcony wieczór kawalerski. Tylko spacerujące amerykańskie rodziny z kilkuletnimi dziećmi zupełnie tutaj nie pasują…

W drodze powrotnej do hotelu mijamy jedną z wizytówek Vegas – kaplicę oferującą szybkie śluby. W mieście sakramentalne „tak” wypowiedzieli między innymi: Elvis Presley, Michael Jordan czy Jon Bon Jovi. Ponieważ my mamy już to za sobą robimy tylko szybkie zdjęcie i wracamy wypocząć przed kolejnym dniem 😉

The Strip

Po odespaniu wrażeń z pierwszego wieczoru, kolejnego dnia wybieramy się do najbardziej znanej części Las Vegas – The Strip. Tutaj skupione są wszystkie największe domy hazardu w mieście. Po drodze kierowca Ubera wyjaśnia, że taksówki podobnie jak na lotniskach podjeżdżają tylko w wyznaczone strefy w największych hotelach. Na pierwszy ogień bierzemy The Venetian. To jedna z najbardziej znanych i rozpoznawalnych marek. Korytarze wystylizowane są na uliczki, a sufit wygląda jak niebo. Wkoło pełno restauracji i sklepów. W środkowej części można nawet znaleźć sztuczny kanał po którym pływają gondole.

Drugim przystankiem jest The Mirage. Przed hotelem znajdują się sztuczne skały, wodne kaskady oraz mały tropikalny las. Lobby hotelowe to tak naprawdę mały ogród botaniczny pełny kwiatów i roślin. Mirage jest już znacznie mniejszy niż Venetian i nie robi aż tak wielkiego wrażenia, dlatego szybko przechodzimy do kolejnego hotelu – Caesars Palace. To kolejny kolos, w którego skład wchodzi cały kompleks budynków. Klimatem nawiązuje do starożytnego Rzymu, znajdziemy tutaj między innymi Colloseum, starożytne rzeźby i ozdobne ikony na ścianach.

Z Rzymu przechodzimy do Bellagio. Nazwa pochodzi od włoskiego miasta nad jeziorem Como, a hotel znany jest z elegancji. Przed budynkiem znajdziemy sztuczne, mające ponad 3 hektary jezioro na którym odbywają się pokazy „tańczących” fontann. Fontanny wystrzeliwują regularnie co 30 minut i gromadzą tłumy turystów. Zajmujemy miejsca w restauracji Cabo Wabo po przeciwnej stronie i delektując się meksykańskim jedzeniem podziwiamy znakomite wodne widowisko. Po lunchu odwiedzamy kolejne znane kasyno – Paris. O wiele mniejsze niż poprzednie, jednak mocno rzucające się w oczy ze względu na stojącą przed nim imitację wieży Eiffla, która widoczna jest już z daleka. Idąc ulicą dalej dochodzimy do Excalibur – baśniowego zamku króla Artura, który sprawia wrażenie jakby został przeniesiony wprost z Disneylandu.

Las Vegas naszym zdaniem

Miasto ciężko poddać jednoznacznej ocenie. Z jednej strony widać, że brakuje mu spójności. Próbuje nawiązywać do innych słynnych na całym świecie miejsc. Pojedyncze budynki robią wrażenie, jednak postawienie ich obok siebie przywołuje na myśl raczej efekt zabawy małego dziecka, niż dzieło przemyślanego planu architektów. Fasady pełne marmurowych ozdób często gryzą się z blaskiem świecących neonów. Nie czujemy się tutaj jak w europejskich miastach z historią. Raczej można odnieść wrażenie, jakby jeszcze rok temu nic w tym miejscu nie było.

Z drugiej strony Amerykanie tak tłumnie odwiedzają Vegas nie po to aby zwiedzać i podziwiać, ale żeby się zabawić i rozerwać. I chyba właśnie z takim nastawieniem trzeba tutaj przyjechać, żeby się nie rozczarować. Miasto tętni życiem bez przerwy. Przed powrotem musieliśmy wstać o 4 nad ranem i przejść przez kasyno aby dotrzeć do lobby. Ku naszemu zaskoczeniu pełno ludzi grało o tej porze. Na ich twarzach nie widać było zmęczenia i ciężko było stwierdzić czy kończą, czy dopiero zaczynają zabawę.

W mieście można naprawdę dobrze i smacznie zjeść, co w Stanach jest niezłym wyczynem. Dzięki świetnie zorganizowanemu transportowi i licznym udogodnieniom kasyna odwiedzane są przez ludzi w każdym wieku. Widzieliśmy całą masę ludzi starszych, przepuszczających dolary z emerytury grając w ruletkę czy na maszynach. I na koniec – Vegas najlepiej prezentuje się w nocy. Właśnie o tej porze zapomina się o wszystkich wadach tego miejsca, a skupia na tym co najważniejsze – dobrej zabawie!

Hotel Bellagio_Las Vegas

Kiedy słyszymy Vegas pierwsze co nam przychodzi na myśl to góra pieniędzy wygrywana w kasynach. Jak naprawdę wygląda to miasto? Czy żyje tylko nocą? Czy faktycznie turyści chętnie przyjeżdżają je zwiedzać? Na te wszystkie pytania znajdziecie odpowiedź w nowym poście na naszym blogu! Autorem postu jest Marcin dlatego przyznaję, że jego porównanie Las Vegas do wieczoru kawalerskiego mocno mnie zaintrygowało…. Oczywiście milczy jak grób i nic nie chce powiedzieć! No cóż, może po latach dowiem się czegoś więcej :D:D:DZanim jednak zajrzycie na stronę zapraszam na show pod hotelem Bellagio!

Opublikowany przez Projekt Ameryka Niedziela, 17 listopada 2019

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *