Ciekawostki

Kontrasty: Amerykańska wygoda cz. 2 – miasto

Dziś druga część artykułu pt.; „Amerykańska wygoda”. Jeżeli jeszcze nie widziałeś pierwszej szybko nadrób zaległości, bo dziś wyruszamy w miasto! Opowiemy o tym jak w USA minimalizuje się wszelkiego rodzaju ruch pieszy. Będzie o udogodnieniach, które naszym zdaniem są praktyczne, ale też na niektóre sprawy popatrzymy z krzywą miną. Tyle słowem wstępu, a teraz przechodzimy do rzeczy!

Stacja benzynowa

Skoro mamy zrobić przejażdżkę po mieście najpierw zatankujmy samochód. Jaką na dzień dobry znajdziemy różnicę? Dystrybutory z możliwością płacenia na miejscu. W Europie zaczynają się już pojawiać, jednak nie są jeszcze tak popularne. W Stanach taki dystrybutor jest tak powszechny, że chyba jeszcze nie widzieliśmy stacji, gdzie takich nie ma. Płacisz, tankujesz i odjeżdżasz – wygoda po amerykańsku. Żadnego chodzenia do sklepu, no chyba, że karta nie zadziała (co nam się kiedyś zdarzyło przy płatności polską).

amerykańska wygoda - dystrybutor

Pickup

Czyli wszelkiego rodzaju usługi zamawiane w formie online i odbierane na miejscu. O ile ta opcja jest coraz bardziej dostępna w Polsce (szczególnie w większych miastach) to i tak większość z nas z niej nie korzysta. Mamy jakąś taką mentalność, że jak pójdę do sklepu to sobie sam zobaczę i wybiorę co mi pasuje. Tutaj zamawianie przez internet zakupów jest bardzo popularne. Do tego stopnia, że podjeżdżasz i nawet nie wysiadasz z samochodu, a obsługa pakuje Ci zakupy do bagażnika. Co ciekawe w taki sposób odbiera się również leki z apteki. I tu uważam, że forma ta super się sprawdza. Chory człowiek nie wysiada z samochodu, nie tłoczy się w aptece z innymi, nie rozsiewa zarazków. Podjeżdża odbiera leki i szybko znika.

Drive-thru

Drive-thru to opcja zamawiania przy jednym okienku i odbierania przy kolejnym. Oczywiście bez opuszczania samochodu. O tym już pisałam w artykule dotyczącym picia kawy. Dodam, iż jest to opcja dostępna nie tylko w kwestii kawy, ale można z niej korzystać także w sieciówkach z jedzeniem.

Problem z miejscem parkingowym

Skoro już pojawi się rzecz, której nie można załatwić z samochodu trzeba czasem znaleźć miejsce parkingowe. Kto z nas nie miał poroblemu z parkowaniem pod polskim centrum handlowym? Szczególnie w okresie przedświątecznym często zaparkowanie samochodu graniczy z cudem. Jak tylko uda Ci się zauważyć, że gdzieś jest wolne miejsce to po prostu parkujesz, a potem dopiero szukasz wejścia do sklepu.

W Stanach sytuacja jest zupełnie odwrotna. Jak wygląda amerykańska wygoda w przypadku parkowania? Parkingi są tak ogromne, że już nie raz udało mi się zgubić samochód 😀 Mimo to typowy Amerykanin bardzo często ma problem z zaparkowaniem. Jeździ tam i z powrotem wkoło najbliższej alejki tylko po to, żeby zaparkować jak najbliżej drzwi. Czasem żartujemy, że gdyby mogli to zostawiali by samochody przed samym wejściem blokując przejście dla innych (oczywiście z myślą, żebym tylko nie musiał daleko iść).

Udogodnienia w sklepach

Jeśli już zaparkuje wchodzi do sklepu. Przy wejściu można spotkać takie wózki przeznaczone dla osób starszych / chorych, do których się wsiada i można nimi jeździć po sklepie. I tu naprawdę trzeba przyznać, że pomysł ten jest bardzo fajny. Jeżeli ktoś ma problemy z chodzeniem to rozmiar amerykańskich sklepów jest dużym utrudnieniem przy zwykłych zakupach.

Jedyne co nas burzy to, że z tych wózków bardzo często korzystają dzieci / nastolatkowie z wyraźną nadwagą. Niejednokrotnie widzieliśmy już sytuację, gdzie nastolatek podczas robienia zakupów z mamą korzysta z takiego urządzenia. I nie próbujcie mnie przekonać, że może ma problemy ze zdrowiem i nie może chodzić. Najczęściej to są sytuacje, gdzie podczas gdy mama szuka produktów na półkach on siedzi i gra na telefonie. Jak mama się przemieszcza to on za nią podjeżdża, po czym po przejściu przez kasy odstawiają wózek i taki nastolatek biegnie po pączka do Dunkin’ donuts.

Wizyta w urzędzie

Okej, skoro już jesteśmy na mieście, wstąpmy do urzędu. Tutaj amerykańska wygoda i podejście do petenta bardzo nam się podoba! Przy wejściu trzeba podejść do okienka, w którym mówisz Pani jaką masz sprawę i co chcesz załatwić. Po czym dostajesz dokładne informacje: jakie dokumenty musisz mieć ze sobą, który formularz jest niezbędny, jak to wypełnić – w razie wątpliwości szczegółowo Ci wyjaśnią wszystko o co zapytasz.

Dopiero po potwierdzeniu, że masz wszystko czego potrzebujesz czekasz w kolejce. Zdarza się, że to czekanie może się wydłużyć nawet do kilku godzin. Tak dobrze przeczytaliście – godzin. Skąd to się bierze? Do urzędu można się umówić internetowo z wyprzedzeniem na konkretną godzinę – wtedy nie czekasz, przychodzisz na umówione spotkanie. Inną opcją jest rejestracja do kolejki w tym samym dniu. Wtedy, albo rejestrujesz się przez internet, albo podajesz numer telefonu przy wejściu. Po raz pierwszy prawie dostałam zawału, gdy się dowiedziałam, że w kolejce przede mną jest blisko 100 osób. Moje zdziwienie było tak wielkie, że zapytałam Panią czy oni zdążą mnie dziś przyjąć 😀

Dziś już wiem, że w takiej sytuacji jedziesz spokojnie zrobić zakupy czy załatwić coś innego, bo urząd średnio co pół godziny przysyła Ci powiadomienia na telefon o liczbie osób przed Tobą. Nawet jeśli trwa to kilka godzin to nikt z nikim się nie przepycha na zasadzie: „A ja stałem za tą Panią, a Pani tu nie było jak ja przyszedłem.”

Dostawcy gazu / prądu / internetu

Wizyta w gazowni? Odwiedziny u operatora telefonu czy internetu? O tym praktycznie można zapomnieć. Nawet jeżeli udasz się do któregoś z tych punktów najczęściej usłyszysz, że wcale się nie musiałeś tu fatygować, bo mają infolinię z obsługą klienta. Po prostu takie sprawy Amerykanie załatwiają z kanapy.

I tu też mamy śmieszną historię. Podczas zmiany adresu okazało się, że w nowym mieszkaniu są inne gniazdka jeśli chodzi o skrzynkę od routera. Nie było możliwości, żeby go podpiąć więc trzeba było zadzwonić na infolinię. Pani z obsługi nie potrafiła dokładnie nam udzielić informacji, dopytywała swoich współpracowników co w takiej sytuacji itd. Połączenie trochę trwało, ale żeby nie było nudno to zaczęła z nami rozmawiać na temat najnowszych filmów na Netflixie. O ile początkowo byliśmy zdezorientowani o co jej chodzi, na końcu wszystko zrozumieliśmy. To po prostu American Customer Satisfaction. Klient ma być zadowolony i koniec. Nawet jeśli musi czekać trzeba stworzyć atmosferę, w której ani przez moment nie poczuje się zdenerwowany czy zirytowany.

Amerykańska wygoda naszym okiem

Lista przykładów, w których amerykańska wygoda odgrywa pierwsze skrzypce ciągle rośnie. Niemal jestem pewna, że jeśli za rok powrócę do tego artykuły spokojnie wymienię całą masę nowych sytuacji.

Nie da się ukryć, że to kraj w którym ludzie po prostu lubią tak żyć i tyle. Jeśli czegoś nie muszą to absolutnie tego nie robią. Czasem odnoszę wrażenie, że wykorzystują wygodę do tego stopnia, że popadają w swego rodzaju skrajności. Ruchu unikają jak ognia, wszędzie poruszają się samochodem, a wiele spraw załatwia maszyna. Każda życiowa sytuacja ma być łatwa, szybka i prosta. Najlepiej żeby jedynym Twoim zajęciem było zgłoszenie problemu, a sprawa załatwiała się sama. W dodatku w taki sposób, żebyś ani przez moment nie poczuł niezadowolenia.

Z drugiej strony, czy ta nasza polska samodzielność czasem też nie daje w kość? Wychodzimy z założenia, że nikt za nas niczego lepiej nie zrobi – tym samym przysparzając sobie pracy i zmartwień. Zawracamy sobie głowę każdą najmniejszą sprawą i dzięki temu wiecznie na wszystko brakuje nam czasu. A może wystarczyłoby usiąść na kanapie i wrzucić na luz jak ten pies z głównego obrazka? 😀

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *