Ciekawostki

Kontrasty: Kawa w USA

Pomysł na napisanie tego artykułu pojawił się oczywiście podczas wizyty w Starbucks. Stojąc w kolejce po zamówienie cały czas miałam wrażenie, że jest coś nie tak. I wcale nie mam tu na myśli problemów dzisiejszego świata pt.: „O mamo znów nie wiem na co się zdecydować…”. Za pierwszym razem temat zupełnie olałam i pierwsze skrzypce zajęła moja kawa. Natomiast kiedy to samo uczucie towarzyszyło mi po raz kolejny, zdecydowałam się przyjrzeć całej sprawie.

Kawa o każdej porze dnia, ale zupełnie w innym wydaniu.

To, że ludzie piją kawę o każdej porze dnia to dla mnie nic dziwnego. Już podczas moich studiów we Włoszech przekonałam się, że espresso o 20:00 to dla niektórych jak kakao, kiedy nie możesz zasnąć. Więc o co to całe zamieszanie? Amerykanie podobnie jak Europejczycy rozpoczynają dzień od kawy. Różnica jest jednak taka, że przykładowo w Polsce kawę pije się do śniadania, bądź zaraz po przyjściu do pracy. Przy okazji kawy ludzie chętnie gawędzą ze sobą o porannych wiadomościach, plotkach czy nawet o krakowskim smogu. Dla Włocha poranna kawa to cappuccino, najchętniej w zatłoczonej knajpce, gdzie przy okazji można wymienić parę zdań na temat wczorajszego meczu. W głowie Francuzów na słowo kawa pojawia się filiżanka, ale oczywiście towarzyszy jej też croissant.

Jakie zwyczaje mają Amerykanie? Po pierwsze dosyć późno zaczynają dzień roboczy. Wszystko zależy od tego gdzie pracują, ale zazwyczaj największy ruch na drodze jest w okolicach godziny 8 rano. Spora część z nich pierwszy posiłek je na mieście. Oczywiście towarzyszy mu szklanka soku pomarańczowego i kawa. Dosyć często w sieciowych restauracjach podających śniadania możecie spotkać się z sytuacją, kiedy kelnerka zapyta czy macie ochotę na dolewkę kawy lub sama uzupełni Wasz kubek.

Poranna kawa dla Amerykanów, którzy stołują się w domu to zazwyczaj kawa w kubku termicznym bądź spora kolejka na tzw. „drive-thru”. W drodze do pracy podjeżdżają pod restaurację, zamawiają w okienku kawę do tego jakiś lukrowy „Donut”. W kolejnym odbierają zamówienie i szybko śmigają do pracy.

Kawa w pracy to napój w kubku termicznym, który popijają przez cały dzień. Swoją drogą warto wspomnieć, że Amerykanie mają na ich punkcie prawdziwą obsesję. Bezapelacyjnie kubek musi być dopasowany do aktualnego sezonu, działa to prawie jak zmiana płaszczy z jesiennych na zimowe. Innym nawykiem jest używanie w pracy własnych, ulubionych kubków. Nie zmienia to faktu, że w obu przypadkach kawa nigdy się nie kończy, cały dzień kubek jest uzupełniany.

Po pracy zakupy i oczywiście w większości tych dużych sklepów, już na wejściu możecie kupić kawę i popijać ją podczas spaceru między półkami. W drodze na popołudniowe zajęcia czy w czasie powrotu do domu ponownie „drive-thru”. Zabawne jest to, że większość Amerykanów kolekcjonuje te wszystkie papierowe kubeczki w samochodzie i wyrzuca je dopiero w momencie kiedy już zupełnie nie ma miejsca na kolejne.

Zapytacie, to ile tych kaw? Wśród osób pijących kawę średnia wynosi około 3.2 kubki dziennie. Dodam tylko, że tutejsza kawa, przynajmniej w moim odczuciu jest dużo słabsza niż ta powszechnie znana w Europie. Warto też wspomnieć o rozmiarach w jakich podawane są napoje w Stanach. Niejednokrotnie spotkałam się już z sytuacją, gdzie”BIG” dla mnie oznacza „HUGE”.

Kawa jako spotkanie towarzyskie

W Europie kawa jest pretekstem do spotkania z innymi. Oczywiście w każdym kraju jest ona celebrowana inaczej, jednak najczęściej to pretekst do spotkania towarzyskiego. Przykładowo kiedy w Polsce zapraszamy kogoś na kawę do swojego domu, to przecież wcale nie chodzi o to żeby ktoś przyszedł i sprawdzał jaką mamy kawę. Lub jeśli mężczyzna zaprasza kobietę na kawę, to też wiadomo, że chodzi o randkę i  nawiązanie bliższych relacji.

Pewnie pomyślicie, że rozpisuję się o tym jacy to Europejczycy są super towarzyscy, a Amerykanów próbuję przedstawić w złym świetle. O tuż zupełnie nie to jest moim celem. Uważam, że czego jak czego, ale nawiązywania kontaktów z innymi to chyba wszyscy mogą się uczyć od tutejszych. Chodzi raczej o przedstawienie kontrastów kulturowych. Kawa tutaj nie jest traktowana jako pretekst do spotkania. Amerykanie prędzej zaproszą Cię na obiad / kolację niż na kawę. Kawa traktowana jest przez nich jako zwykły napój, ewentualnie deser kiedy mówimy o tych wszystkich fikuśnych kawach z sieciówek.

Czego najbardziej brakuje mi w kwestii kawy?

To, że picie kawy w Stanach traktowane jest zupełnie w inny sposób już wiemy. Kwestia jaśnie panujących sieciówek to też żadna nowość. Jednak to właśnie one sprawiają, że strasznie tęsknię za urokliwymi knajpkami, kawiarenkami czy nawet osiedlowymi piekarenkami. Miejscu, gdzie gwar ludzi rozmawiających ze sobą jest naturalny, wręcz przyjemny. Kafejce, gdzie możesz wyjść z koleżanką zjeść dobre ciacho, wypić kawę i po prostu pogadać. Oczywiście w większych miastach można znaleźć takie rarytasy, gdzie zapach francuskiego pieczywa czy włoskich deserów unosi się już od samych drzwi. Niestety w mniejszych miasteczkach można zupełnie o tym zapomnieć. Przykładowo na naszym osiedlu nie ma takiego miejsca, które w Polsce kojarzone jest z osiedlową piekarnią czy warzywniakiem. Za to można wybierać w restauracjach typu „fast-food” czy właśnie sieciówkach z kawą.

Kawa ”to go” lub kawa z laptopem

Pisząc ten artykuł postanowiłam rozwikłać kwestię moich odczuć, że coś w Starbucks nie gra. Wybrałam się do osiedlowej sieciówki, zamówiłam kawę i usiadłam przy stoliku w rogu. Co prawda moje pierwsze wrażenie było takie, że niby sieciówka, ale ludzie siedzą, słychać głosy, w tle lecą świąteczne kawałki. No niby normalna kawiarnia, ale już po chwili powróciło uczucie, że coś jest nie tak.

Większość osób zamawia kawę na wynos, no ale część jednak zostaje. Siedzą z słuchawkami na uszach i oczywiście z nosem w laptopie. Biorąc pod uwagę fakt, że po drugiej stronie ulicy znajduje się uniwersytet jest to do przyjęcia. Prawdopodobnie część z tych osób to studenci w przerwie między zajęciami. Rozglądam się dalej, jest też dwóch facetów siedzących obok siebie, ale ku mojemu zdziwieniu oboje rozmawiają przez telefony. Przy kolejnym stoliku siedzi kobieta z dzieckiem. Wyglądają jakby przyszli tutaj bo dziecko miało zachciankę na gorącą czekoladę. Dziewczynka zajęta swoim kubeczkiem, za to mama siedzi w smartfonie. Przy stoliku obok są dwie kobiety, które jako jedyne sprawiają wrażenie, że przyszły tutaj na spotkanie. Nie ma wkoło nich laptopów i tabletów, nawet nie trzymają telefonów na stole, tylko rozmawiają. Po chwili zorientowałam się, że mówią po francusku i szybko do mnie dotarło, że prawdopodobnie to kolejne Europejki tęskniące za kawiarenkami.

Dlaczego amerykanie lubią kawę z sieciówek?

To wcale nie jest tak, że kawę w Stanach pije się tylko na mieście. Chyba w każdym amerykańskim domu znajdziecie ekspres do kawy, począwszy od standardowych modeli przelewowych, po maszyny z wyższej półki. Nie brakuje też fantazyjnych dodatków typu mleczko „sugar free”, które po spróbowaniu smakuje jak ulep (lepiej nie zastanawiać się nad składem).

No dobra skoro mają ekspresy w domu to o co chodzi z tą całą modą na kawę w sieciówkach. Po pierwsze, cena kawy jest stosunkowo niska, a w Polsce wizyta w Starbucks wciąż kojarzy się z luksusem. Po drugie, cała magia polega na tym, że Amerykanie uwielbiają jak ktoś coś robi dla nich. Kubek podpisany Twoim imieniem oznacza, że ktoś specjalnie przygotował to tylko dla Ciebie! Mało tego kawa z sieciówki to coś więcej niż, napój przygotowany w zaciszu domowym. Możesz wybrać spośród tony nazw, które najczęściej nic Ci nie mówią, bo w każdym sezonie znajdziesz coś typu: „Merry Coffee” czy „Pumpkin Spice Latte”. Jednak zawsze sprowadza się to do tego, że kawa wygląda raczej jak deser. Często żartuję, że te wymyślne nazwy są tylko po to, żeby ukryć kaloryczność produktu. No bo skoro coś nazywa się Merry Coffe to kojarzone jest głównie z uwielbianym przez amerykanów okresem świątecznym. Tak naprawdę to bita śmietana polana czekoladą z dodatkiem kawy…

W Europie kawa jest raczej dodatkiem do deserów, który sprawi że nie dostaniesz mdłości po zjedzeniu wielkiego Napoleona czy Kremówki. Tutaj największą popularnością cieszą się dodatki typu: syrop, czekolada i bita śmietana, a jak by były lody to już w ogóle super! Raj dla każdego łasucha! (w tym mojego męża) 🙂

5 komentarzy

  • Marek

    Czytając pomyślałem, że lubię ten nasz polski zwyczaj kawowy. Jednak część tych amerykańskich nawyków także mi odpowiada. Cóż… może czas wymodelować swój własny, idealny mix;-).

    Super artykuł, dzięki wielkie! Będę tu z pewnością zaglądać częściej;-).

    • Sabina

      My też jesteśmy raczej zwolennikami tej „europejskiej” wersji picia kawy. Nie zmienia to faktu, że mamy też swoje ulubione pozycje w menu amerykańskich sieciówek i czasem pijemy kawę w biegu. Dlatego nasz „idealny mix”, zależy od humoru i nastawienia danego dnia!:D

    • Sabina

      Darku, z wielką przyjemnością! Jednak umówmy się że o tym jak będzie wyglądać kawa zdecyduje fakt po której stronie oceanu uda nam się spotkać:) Jeśli tylko będziesz miał okazję być w naszych okolicach, koniecznie daj znać! Pozdrawiam serdecznie:)

  • Monika

    Droga Pani Sabino,
    Moje ulubione miejsce na filizanke kawy ze smietanka to Jama Michalika w Krakowie.
    Od 40 lat mieszkam na stale w USA i kiedy zaczely pojawiac sie to kawiarnie bardzo sie cieszylam. Niestety tutejsze kawiarnie szybko mnie rozczarowaly z siecia Starbucks na czele. Zupelnie nie ta atmosfera, a na dodatek trąci snobizmem.

    Serdecznie pozdrawiam,
    Monika

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *